Postanowiłam powrócić do dawno zapomnianych na moich włosach odcieni czerwieni. Na moje nieszczęście, w ręce wpadła mi farba firmy Londa.
Nasłuchałam się nieprzychylnych opinii, ale jedna z pierwszych farb, których używałam do koloryzacji była tej marki. Zdecydowałam, że spróbuję. Przecież zawsze mi wychodziło.
Źródło: WebKupiec.pl |
Mam dwie, no może trzy uwagi. Farba nie ma wygodnej buteleczki z aplikatorem, więc musiałam wylać krem koloryzujący i emulsję do miseczki, po czym mieszać, mieszać, mieszać. Kto produkuje jeszcze takie farby? Oprócz tych profesjonalnych.
Gdy zaczęłam nakładać farbę, poczułam zapach. A raczej ostry, chemiczny smród. Aż sprawdziłam po raz kolejny datę ważności.
Odechciało mi się od razu całego farbowania, ale postanowiłam dokończyć i na te 30 minut wyjść na balkon, żeby przypadkiem nie zemdleć. Spaliny przy tym smrodzie to pikuś.
Kolor nie wyszedł najgorszy, lecz pomimo równomiernie rozprowadzonej farby, są miejsca, gdzie tylko pod światło widać, że włos coś tam złapał. No ale producent obiecywał "wielotonowy kolor idealny dla Ciebie", więc czepiać się nie będę :)
Jutro wypróbujemy z mamą nowość w postaci pianki koloryzującej. Oby poszło lepiej, niż z Londą.
Aleksandra