sobota, 18 maja 2013

Zmiany w Citi Banku, czyli jak dobrze, że w porę odeszłam

Czytuję blog Samcika, bo zawsze warto wiedzieć, co w bankowości piszczy. O zmianach w Citi Banku możecie poczytać tutaj, ja nie będę się nad nimi zbytnio rozwodzić. Napiszę jednak o moich doświadczeniach z tym bankiem.

 Konto było mi potrzebne, bo zamierzałam rozpocząć pracę. Poza tym babcia nalegała, żyjąc w przekonaniu, że jak nie będę miała pieniędzy w ręce, tylko w banku, to nie wydam. Ciągle żyje w erze książeczek oszczędnościowych.
Zaraz po osiągnięciu pełnoletności (dosłownie na drugi dzień) pognałam do oddziału, by założyć konto.

Żródło: TopEmployers.pl
Citi w Polsce, jeśli chodzi o liczbę ROR-ów, jest bankiem raczej niszowym. Pod względem standardów również się takim wydaje, w pozytywnym sensie. Obsługa w oddziałach nie przypomina betonu, opisywanego często na forach tematycznych.

Pani, która zakładała mi konto spędziła ze mną dwie bite godziny, walczyła dzielnie z maszynką do wydawania kart płatniczych, po czym przeprowadziła ze mną pierwsze logowanie do systemu online. Wypuściła mnie z poczuciem, że fajnie jest być ich klientem. Może nie z grupy docelowej, ale jednak klientem, który nie musi użerać się z automatem, bo zawsze może wpaść, nawet podczas spaceru z psem (tak, tak, Viki była częstym gościem) i załatwić sprawę.

Rzeczą, której mi brakuje w moim obecnym banku (i właściwie w każdym innym, który brałam pod uwagę), to funkcja bankomatu i wpłatomatu w jednym. Nie musiałam szukać tych ostatnich na bzdurnych i często nieaktualnych mapkach, wystarczyło wejść do oddziału.
I brak opłat za wpłaty/wypłaty w okienku. I przejrzysta bankowość internetowa (choć minusem jest brak tokenu).

Przyzwyczaiłam się.

Jednak opłaty za konto regularnie wzrastają, podobnie jak warunki, by ich uniknąć. Jak zauważył Samcik, Citi przynajmniej nie owija w bawełnę, tylko mówi, jak jest. To im się chwali, tylko 21 zł miesięcznie za ROR, to zdecydowanie za dużo.

Aleksandra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz