Joanna Moro świetnie odegrała rolę w serialu, ale nie bez powodu podłożono oryginalne nagrania Anny German. Złośliwi mówią, że budżet nie pozwalał na wizytę w studiu nagraniowym. Dopiero na festiwalu w Opolu mogliśmy usłyszeć wykonanie aktorki.
Źródło: delfi.lt |
50 lat festiwalu, ważna edycja, wspomnienia, historia polskiej muzyki. Przy okazji sukces serialu, który przypomniał wielką artystkę, i tak oto tłumy pokochały ją na nowo.
W momencie, gdy Edyta Górniak nie zgodziła się zaśpiewać na festiwalu w Opolu piosenki Anny German, ktoś powinien się zastanowić, czy puszczać aktorkę na tak głęboką wodę. By nie musiała przepraszać.
Występ stał się pożywką dla komentatorów: (pisownia oryginalna) "Pani aktorka moze zrobic cos wielkiego dla muzyki ... nie spiewac wiecej ; zazynanie kota Jestem za eutanazja", "Jak można mieć w ogóle tupet wystąpić z czymś takim? Ale oczywiście pani wpisała się w trend: Spieprzyła, przeprosiła i skasowała."
Ciśnienie było duże, za duże. Ktoś chyba pomyślał, że będzie to doskonała promocja płyty, na której znalazły się utwory Anny German w wykonaniu Joanny Moro, Olgi Szomińskiej oraz Agnieszki Babicz. Występ na scenie to nie praca w studio. Trudno też, by barwa głosu pani Moro magicznie zbliżyła się znacząco do tej, którą miała Anna German. Nie jest Anną German, jedynie odtwórczynią roli.
Joanna Moro poległa.
Jednak nie winiłabym wyłącznie jej. Wpadła w trybiki służące do wyciskania ostatnich kropli z sukcesu. Wątpię, by teraz ludzie tłumnie ruszyli do sklepów. Zwłaszcza po tej fali krytyki.